środa, 26 listopada 2008

sceny z jej życia

Najpierw dowiaduje się, że jakiś bliżej nieokreślony mąż (w domyśle jej przyszły) wcale nie będzie chciał takiej wiecznie uczącej się. Pani oprócz tego stara się przekazać tak by the way kilka rad kulinarnych dotyczących przyrządzania mięs, których ona prawdopodobnie już nigdy nie spróbuje.
W pewnym wieku w pewnych kręgach liczy się już tylko mąż (oczywiście świetnie zarabiający), dobry obiad i perspektywa potomstwa.
I wiek odpowiedni, i męża plus całą resztę chciałaby jednak zdefiniować sama, ona sobie sama, w swoim, jej czasie.

Spotyka się z M., która przyjeżdża na chwilę z Wawy i pierwsze słowa jakie kieruje do niej: wyrzucili Cię kiedyś z pracy, bo jesteś kobietą?

Codziennie słyszy od kogoś, w przelocie, ze łzami w oczach, z przerażeniem, z nienawiścią czasem, że on zostawił ją, oni się rozwodzą, ona miała brać ślub, wcześniej było fajnie, ale już też znikło to fajnie między. Że on powinien pierścionek dla niej, kwiaty dla mamy, flaszkę dla taty. Listopad 2008 definiuje się sam.

Wczoraj dochodzi razem z B. do wniosku, że żyją zdecydowanie nie w czasach dla nich. Marzenie o łączniczce powraca. I sława, i chwała. Iwaszkiewicz.


Brak komentarzy: