czwartek, 14 lutego 2008

zamiast








Dziś miało być zdjęcie policjantki Aśki, ale bateria rozładowała się już na peronie w Herbach. A jak robiłam to powyżej... to było lato, zakochałam się w metrze, wymyśliliśmy z Thomasem nasze Versöhnungszigarette, nie poznałam niemieckojęzycznej miłości mojego życia i podobnych odbić swoich zrobiłam tysiące - kaprys taki!
Znów mnie nosi.

środa, 13 lutego 2008

der emotionale Sturm kommt völlig unerwartet

Chyba właśnie tak powinien być zatytułowany mój blog. Bo tu przecież nie o zdjęcia chodzi. Das Erlebte muss man doch erst einmal verarbeiten.

PS Bei Risiken oder Nebenwirkungen fragen Sie Ihren Arzt oder Apotheker ;)

poniedziałek, 11 lutego 2008

mój tekst poniżej

Kiedyś napisałam tekst o jednej fotografi Sally Mann. W ramach akcji terapeutycznej PRACUJĘ NAD SOBĄ [;)] można go przeczytać poniżej.

Sally Mann: Emmet, Jessie, Virginia














Emmet, Jessie, Virginia || Copyright by Sally Mann

Sally Mann ma trójkę dzieci. Od ich najmłodszych lat językiem swojego aparatu fotograficznego pisze dziennik. Dziennik Emmeta, Jessie i Virginii. Zapisuje wyrazy twarzy, spojrzenia, nastroje.


Dzieci patrzą na mnie z okładki albumu-dziennika Immediate Family. Zdecydowane pozy. Wzrok wyzywający. Srogi. Wbija się we mnie. Wciąż patrzę, ale wiem, że nie mam prawa. Drobne ramiona, dziecięce nagie ciała, tak delikatne, a tu w pozycji obronnej. Z powagą. Bardzo chcą wyglądać groźnie. Grają przede mną odwagę i siłę. Krzyczą: nie… nie zbliżaj się, nie fotografuj, nie patrz, NIE DOTYKAJ! To jest nasz świat. Teraz chcemy być same.

Dzieci mają jeden cel, a jednak każde z nich jest tu sobą, przyjmuje inną pozę. Jessie z dumnie podniesioną głową, z wypiętą piersią, z dłonią opartą na plecach. Emmet spogląda lekceważąco. Jego lewe ramię jest lekko przechylone, prawa ręka oplata brzuch. Sprawia wrażenie wyluzowanego, przekornego młodego człowieka. A Virginia? Ona jedna ma ręce zaplecione na torsie, zaciśnięte. I przewiercające na wskroś spojrzenie.

Dzieci się buntują. Buntują się przed fotografowaniem, przed obcym wzrokiem, przed ciekawością ludzką. Ten bunt to jedna z możliwych interpretacji. Albo jeden ze sposobów wyrażenia tego, co dla nich, dla mamy-fotografa – dla widza? – istotne.

Dzieci Sally uciekają. Jej udaje się uchwycić moment ucieczki, ucieczki Emmeta, Jessie i Virginii w ich własny świat. Tam już nikt nie ma wstępu. Są jak trzej obrońcy, zdeterminowani, świadomi swej siły i roli. A jednak wciąż pamiętam, że to DZIECI. Założyły maski… i grając nimi i swoją niewinnością, tym głośniej wykrzykują swoją prawdę.

Dzieci są drobne. Ich nagie, szczupłe ciała potęgują wrażenie kruchości. W tym zdjęciu, w tamtej chwili, mamy zarazem siłę i delikatność, mamy dwa światy, a może właśnie ich zderzenie? Granicę między światem dorosłych pozbawionym marzeń, wyzbytym złudzeń, a światem dzieci, czymś dla niektórych z nas odległym, zapomnianym, czymś nieodgadnionym, tajemniczym, zasmakowanym niegdyś, a teraz już zakazanym.

Dzieci bronią wstępu do tego świata. A może po prostu nie chcą odkryć przed nami tej małej cząstki, która należy tylko do nich. Każde z nich broni samego siebie. Razem, a jednak osobno. I może chcą nam uświadomić, powiedzieć: Jest coś, co dotyczy tylko mnie, i to NIGDY nie będzie twoje. Tu już nie chodzi tylko o ten ich dziecięcy świat, ale właśnie o każdego z nas, o nasze tajemnice.

Dzieci u bram raju? Wyobrażam sobie, że stoją gdzieś na leśnej drodze i bronią wstępu do jakiegoś tajemniczego miejsca. Świat dziecka jako raj.

Dzieci Sally stoją na zdjęciu nagie. Skadrowane od pasa w górę. Nagość nie jest jednak powodem ich wstydu lub naszego zmieszania. Zostały sfotografowane, zanim rozwinęła się ich seksualność, zanim miały świadomość własnego ciała. Nagość jest tu czymś najbardziej naturalnym, i rajskim, i dzikim zarazem.

Sally Mann ma trójkę dzieci. Utrwaliła ich dzieciństwo na fotografiach. Stworzyła dziennik dziecięcych zachowań, zabaw, nastrojów, ich dojrzewania. Zdjęcie-tryptyk – z rozproszonym, delikatnie rysującym się na skórze dzieci światłem – to jednocześnie zaproszenie i ostrzeżenie. Zaproszenie do świata dzieci. Ostrzeżenie przed tajemnicą.


sobota, 9 lutego 2008

czwartek, 7 lutego 2008

is there a way out of this?

messages

"Zabieg ok. 12".
"Tylko się nie martw!".
"Spokojnie nawet dostaje magiczne pastylki".

środa, 6 lutego 2008

aga postanawia pisać

Zastanawiam się, jak długo to trwa, jak długo trwa ten stan euforii, kiedy pracujesz i poświęcasz się pracy bez reszty. Jakbyś zawsze robiła coś ważnego. Wierzysz i nie przyjmujesz do wiadomości, że to może nie mieć dla kogoś znaczenia. Że to czasem jest bez znaczenia. Że mogłaś to zrobić szybciej, ale chciałaś dokładniej. Że w tym samym czasie mogłaś przeczytać kolejną książkę, którąś z tych koło Twojego łóżka. Że mogłaś dłużej pospać rano koło niego.


A ktoś mi kiedyś powiedział, że życie jest za krótkie, by próbować zbawić cały świat... Czy w takim razie wciąż beznadziejnie naiwna jestem? (Ależ piękny szyk mi wyszedł w tym pytaniu, iście germański!)