środa, 25 listopada 2009
wtorek, 24 listopada 2009
ZPAF i S-ka
Mamy też świetną wystawę Filipa. Odwiedźcie mnie czasem w Galerii. Mnie lub Du. Albo nas obie.
Tata przysyła Tuwima
Berlin 1913
Dni utracone, ukochane!
Widzę cię znów w Café du Nord
W mroźny, mglisty poranek.
Strach, słodki strach od stóp do głów,
Dygot błękitnych, czułych nerwów,
I sen był znów, i list był znów:
Mgła legendarnych perfum.
Lecz nie ma mnie i nie ma mnie,
I nigdy w życiu mnie nie będzie.
Zostanę w liście, zostanę w śnie,
W tkliwej, śnieżnej legendzie.
Nic o tym nie wiesz. Czekasz, drżąc.
Dzień sennie sypie się i szepce.
Ach, serce moje i młodość mą
W srebrnej nosisz torebce.
Wczoraj? A co to było? Tak:
Carmen, kareta, wino, walce...
Mignęło w oczach. Nie – to ptak,
Wyszyty na woalce.
Zima się w oknie szronem perli.
Nie przyjdę. Idź. Nie spotkasz mnie.
...Wielki, wielki jest Berlin.
czwartek, 22 października 2009
środa, 7 października 2009
czwartek, 1 października 2009
'I am a woman who looks'
Już pierwsze zdanie jest dla mnie znamienne (tekst poniżej). Tak naprawdę wszystkie zdjęcia Sally Mann są o tym samym (co może brzmieć jak zarzut, ale nim nie jest). O etapach życia. O zapisywaniu życia. O śmierci.
Rzadko tekst porusza mnie bardziej od zdjęć. A może to cała historia. Ich historia. I szukam tych fotografii chłopaków, kochanków, mężów, i widzę zbyt mało. Nie jestem przekonana o ich nieistnieniu. Raczej jestem przekonana o naszym (kobiet) braku potrzeby robienia takich zdjęć każdemu. Nasze historie muszą / chcą być szczególne. Może ich mogą być po prostu codzienne.
© Sally Mann
I am a woman who looks. Within traditional narratives, women who look, especially women who look unflinchingly at men, have been punished. Take poor Psyche, punished for all time for daring to lift the lantern to finally see her lover.
I can think of numberless men, from Pierre Bonnard to Harry Callahan, who have photographed their lovers and spouses, but I am having trouble finding parallel examples among my sister photographers. The act of looking appraisingly at a man, making eye contact on the street, asking to photograph him, studying his body, has always been a brazen venture for a woman, though, for a man, these acts are commonplace, even expected.
I have looked hard at my husband since the first long strides he took into the room where I was languishing on a ratty chenille couch in some student apartment. My eyes fastened on him with bright interest, squinting to better get the measure of this tall man. Within six months, we were married. That was 40 years ago, and almost the first thing I did was photograph him.
But that long history of picture-taking didn't make it any easier to make the Proud Flesh photographs. Rhetorically circumnavigate it any way you will, but exploitation lies at the root of every interaction between photographer and subject, even 40 years into it. Larry and I both understand how ethically complex and potent the act of making photographs is, how freighted with issues of honesty, responsibility, power, and complicity, and how so many good images come at the expense of the sitter, in one way or another.
These new images, we both knew, would come at his.
It is a testament to Larry's tremendous dignity and strength that he allowed me to take the pictures that I did. The gods might reasonably have slapped this particular lantern out of my raised hand, for before me lay a man as naked and vulnerable as any wretch strung across the mythical, vulture-topped rock. At our ages, we are past the prime of life, given to sinew and sag, and Larry bears, with his trademark god-like nobility, the further affliction of a late-onset muscular dystrophy. That he was so willing is heartbreaking and terrifying at once.
Most of the pictures I take are of the things I love, the things that fascinate and compel me. But that doesn't mean taking them, or looking at them, are easy. Like Gustave Flaubert, two things are sacred to me in my process: impiety and perfection - the former an inheritance, the latter always hard-won. Beyond the felicitous 'unifying accidents' that occasionally grace the work, making art requires tenacity, a temperament born of an ungodly cross between a hummingbird and a bulldozer, and, most of all, practice. Practice looking.
I look, all the time, at the people and places I care about, and I look with both ardour and frank, aesthetic, cold appraisal. And I look with the passions of both eye and heart, but in that ardent heart, there must also be a splinter of ice.
And so it was with fire and ice, the studio woodstove too far away from the light to do him any good on a cold winter afternoon, that Larry and I began this work of exploring what it means to grow older, to let the sunshine fall voluptuously on a still-beautiful form, and to spend quiet afternoons together again. No phone, no kids, two fingers of bourbon, the smell of the ether, the two of us - still in love, still at work.
Proud Flesh
Sally Mann
Do 31 października 2009 w Gagosian Gallery,
poniedziałek, 21 września 2009
piątek, 11 września 2009
trochę za dużo jak na jeden dzień
Jason Lutes Berlin. Miasto kamieni
Źródło ilustracji: Wydawnictwo Kultura Gniewu
PS Za dużo Berlina. (I przeszłości).
sobota, 5 września 2009
piątek, 4 września 2009
I później się staje. Powstrzymuję łzy. Nie mogę zaakceptować sukienki i butów na obcasie. Jakby coś mówiło: to nie Ty. Toczę walkę cały czas. Ja kontra ja.
Jak patrzę na Yoko Ono (w filmie o Annie Leibowitz), która opowiada o zdjęciu i o tym, co stało się 4, 5 godzin później, jak łamie się jej głos... to zaczynam wierzyć w to, co już przestałam nawet widzieć.
... Wokół tylko marazm, jedni szukają usprawiedliwień, drudzy siebie nie w sobie. Powtarzamy schematy i zapominamy się nawzajem. Później czasem telefon budzi nas z letargu, ockniemy się na chwilę i znów za bardzo będziemy się bać, że schemat się powtórzy. Więc nie złamiemy go nawet jednym prostym esemesem. I znów nie zaczniemy czegoś nowego.
Dobrze, że blisko są Ci, co nie zapominają, widzą, popychają.
wtorek, 1 września 2009
niedziela, 30 sierpnia 2009
niedziela, 23 sierpnia 2009
piątek, 21 sierpnia 2009
zanotowane
Na początku lat 90. miałem taka chwilę słabości. Wydawało mi się, że zaczynam się powtarzać. Dlatego zainteresowałem się dokumentami. Śladem swojej żony, która jest znanym fotografem, poświęcałem coraz więcej wolnego czasu na robienie zdjęć. To mi pomogło. Fotografowanie uczy cierpliwości. przypomina medytację. Studiuje się ludzkie twarze, przedmioty, przyrodę. Wydobywa z nich emocje. Od razu widać, co jest sztuczne.
poniedziałek, 17 sierpnia 2009
piątek, 14 sierpnia 2009
wtorek, 11 sierpnia 2009
wtorek, 4 sierpnia 2009
Joanna Rajkowska w Krakowie: Pocztówki ze Szwajcarii w Galerii ZPAF i S-ka
piątek, 31 lipca 2009
piszę, naprawdę
wtorek, 7 lipca 2009
girls on the couch
Memphis, Tennessee, c. 1974-75, William Eggleston
W świetle ostatnich wydarzeń jeszcze bliżej. Jedno z niewielu na zawsze.
poniedziałek, 22 czerwca 2009
ładne tak,
Mail, jeden, drugi, służbowo, i nagle Sonja, Sonja z galerii z Berlina, którą widziałam raz na oczy, którą identyfikuje po mailu galerii, o której nic zupełnie nie wiem, a właściwie tylko tyle, że mogłam na niej polegać we wszystkich sprawach naszej wspólnej wystawy, nagle pisze mi: nie pisałam, dla mnie to dalej nierzeczywiste, spodziewam się dziecka.
Takie wiadomości są jak prezenty.
środa, 17 czerwca 2009
wann, wie, wer, ich
niedziela, 14 czerwca 2009
piątek, 12 czerwca 2009
wtorek, 9 czerwca 2009
niedziela, 31 maja 2009
zamiast Kreuzbergu tym razem Prenzlauer Berg
Z arykułu Bionade-Biedermaier | Von Henning Sußebach | © ZEITmagazin LEBEN, 08.11.2007 Nr. 46
Die Menschen hier glauben deshalb gern, der Prenzlauer Berg sei die fruchtbarste Region des Landes. Sie verstehen sich als modern, multikulturell, politisch engagiert und aufgeklärt linksalternativ. Bei der letzten Bundestagswahl erhielten die Grünen 24,1 Prozent. Lichtblick, der mit Abstand größte Anbieter von Ökostrom in Deutschland, versorgt hier 6100 Haushalte mit „sauberer Energie“. (In Darmstadt, wo genauso viele Menschen leben wie im Prenzlauer Berg, sind es 286.) Man hat hier leicht das Gefühl, alles richtig zu machen. Deshalb ist der Prenzlauer Berg ein Sehnsuchtsort für viele junge Menschen im ganzen Land. Für jene, die bereits hier leben, ist er die Modellsiedlung der Berliner Republik. Hier hat sich Deutschland nach der Wende neu erfunden. Aber wenn Deutschland sich neu erfindet, wie ist es dann?
Całość tu:
Prenzlauer Berg: Biotop der Schönen und Kreativen
Plus z wczoraj:
O Prenzlauer Berg w Wysokich Obcasach
piątek, 22 maja 2009
niedziela, 17 maja 2009
-
Zapisz czy anuluj?
Zagrali Sound of silence.
Silence.
środa, 13 maja 2009
photomonth się zaczął
Chaos. Obrazy wciąż przesuwają się przed moimi oczami w zastraszającym tempie. Mało radości. (?) Niezapomniane momenty. Interakcje. A po wszystkim strasznie źle i pusto. Wracam do siebie. Powoli. Wciąż tylko błędy widzę. To musi minąć, prawda?
wtorek, 28 kwietnia 2009
środa, 22 kwietnia 2009
poniedziałek, 20 kwietnia 2009
niedziela, 8 marca 2009
niedziela, 22 lutego 2009
sobota, 14 lutego 2009
piątek, 6 lutego 2009
od dziś w ZPAF i S-ka Vincent Delbrouck
czwartek, 5 lutego 2009
piątek, 30 stycznia 2009
aus der Ferne
wtorek, 20 stycznia 2009
SPIEGEL Jahresbestseller 2008/Belletristik
Kommentar von Denis Scheck:
In Krisenzeiten richtet sich der Blick nach innen. Ganz so weit nach innen wie Charlotte Roches Heldin Helen Memel in sich hineinblickt, muss es für meinen Geschmack nicht sein. Allerdings lässt sich an diesem Buch schön zeigen, wie eng Kunst und Kacke beieinander liegen. Wofür Charlotte Roche gefeiert wird, dafür hat man Günter Brus in den 60ern und Hermes Phettberg in den 90ern fast gekreuzigt.
Czyli jednak, a początkowo o książce mówiło się szeptem.
niedziela, 18 stycznia 2009
tam
moje dziś tam
Przeszukuję zdjęcia z Berlina. Moje tam lato, później jesień. Kilka dni zima za miesiąc.
Niżej pokój Ceda latem. Dziwnie to okno zapada w pamięci.